sobota, 29 października 2016

ROZDZIAŁ 33

Wskoczyłam na najniższą gałąź drzewa pod którym siedziałam. Strzygi były coraz bliżej. Konkretnego planu nie miałam. Musiałam działać instynktownie. Jeszcze kilka sekund i strzygi znajdą się pod drzewem, na którym siedziałam. Przygotowałam się do skoku i teraz! Skoczyłam na jedną ze strzyg i błyskawicznie zatopiłam ostrze w jej sercu. Nie spodziewała się mnie i to był plus dla mnie. Druga strzyga szybko zorientowała się w zagrożeniu i już zaczęła walkę.
-Ty suko!- zawyła.
Nie miałam zamiaru z nią rozmawiać. Jednak ona miała chyba inne plany.
-Ty kurwo! Zabiłaś go. Zabiłaś mojego męża.
Męża? Jeszcze się nigdy nie spotkałam, aby strzyga miała męża. No cóż zawsze musi być ten pierwszy raz.
-Ja Cię pamiętam suko!
Czego ona ode mnie chce? Strzygi nie mają uczuć. Pewnie była z nim tylko z przyzwyczajenia.
-Ja już Cię widziałam.
Raczej się nigdy nie widziałyśmy. Nie przypominam sobie jej.
-Ciekawe skąd?- zapytałam.
-Tak to ty jesteś ta słynna Rose Hathaway.
Wymówiła moje nazwisko tak jakby ją kuło.
-Tak. To jestem ja. I zapamiętaj to nazwisko, bo będzie ono ostatnim co będziesz słyszeć.
Zamachnęła się i kopnęła mnie w brzuch. Poleciałam na drzewo.
-Już wiem skąd Cię pamiętam. Napad na akademię kojarzysz?
Teraz przestraszyłam się. Co ona ma wspólnego z atakiem na akademię?
-Tak. Pamiętasz. Widać to po twojej minie. Wiesz kogo wtedy uprowadziłam?
O nie! Wiem co ona zaraz powie. Nie chce tego słuchać. Kopnęłam ją z całej siły i zachwiałam się przy tym. Ten ruch to był błąd. Wykorzystała chwilę mojej nieuwagi. Chwyciła mnie za nogę i rzuciła o drzewo. Przed oczami miałam ciemną plamę.
-Tak Bielikowa wtedy zabrałam.
I to było ostatnie co słyszałam.
Zemdlałam.

wtorek, 25 października 2016

ROZDZIAŁ 32

Wychodząc z pokoju byłam jak w wielkim transie. To co powiedziała mi Jewa całkiem zbiło mnie z tropu. To wszystko nie może być prawdą. I jeszcze to o Dimitrze. Pewnie jej się coś pomyliło. Tak. Na pewno jej się coś pomyliło. Zaczęłam jak najciszej schodzić po schodach rozglądając się uważnie, aby nie natrafić na Dymitra. Gdybym spotkała go teraz nie dałabym rady zachować tego. Powiedziałabym mu wszystko. Nie mogłam tego teraz zrobić. Musiałam zachować wszystko w tajemnicy. Zeszłam po schodach i zaczęłam kierować się do wyjścia. Po drodze dopadł mnie Pawka.
-Ciocia, chodź się bawić.
-Później się pobawimy. Ja teraz muszę wyjść na dwór.
-Dobrze ciociu.
Narzuciłam bluzę i wyszłam. Na dworze było bardzo przyjemnie. Słońce już skryło się za horyzontem. Szłam przed siebie nie wiedząc gdzie. Przystanęłam przy dużym rozłożystym drzewie i usiadłam opierając się o jego pień.
Ślub? Z tym to mnie Jewa zaskoczyła.
Nie. Nie chodzi o to, że nie chcę, bo Dymitr jest mężczyzną mojego życia i kocham i pragnę tylko jego. Poprostu lekko mnie zszokowała. No dobra przyznaje nie lekko bo patrzyłam się na nią z otwartą buzią wtedy. Och gdyby Dymitr zechciał mi się oświadczyć i być ze mną do końca życia to było by najpiękniejsze co mogło zdarzyć mi się w życiu. Tak. Już widziałam siebie w pięknej białej sukni, Dymitra w idealnie dopasowanym garniturze, Lissę jako moją druhnę i pewnie Mię tez. O tak. Wszyscy moi przyjaciele Lissa, Mia, Christian, Adrian, Eddie, Sonia, Michail, Sydney. Było by idealnie. Z moich rozmyślań wyrwały mnie przyciszone głosy. Strasznie nerwowe, jakby się kłóciły. Wstałam zaczęłam bacznie obserwować otoczenie. Dostrzegłam ich po chwili. Tak to były one. 2 strzygi szły prosto do wioski. Chyba są dosyć młode bo bez problemu je wypatrzyłam. Nie są tak ostrożne jak powinny być. Nerwowo zaczęłam szukać po kieszeniach. Znalazłam. Sztylet. Dobrze, że miałam go przy sobie. Nigdy się z nim nie rozstaje. Nawet jak śpię sztylet leży pod materacem łóżka. Na tyle bezpiecznie, aby nikomu nie stała się krzywda i na tyle blisko by go szybko użyć. Dymitr trochę śmieje się z tego, ale wiem, że sam też sztylet nosi zawsze przy sobie. Musiałam szybko opracować plan działania. Strzygi były coraz bliżej.

środa, 19 października 2016

ROZDZIAŁ 31

Idąc po schodach na górę zastanawiałam się, czego może ode mnie chcieć babka Dymitra. Zatrzymałam się przed drzwiami. Wdech. Wydech. Wdech. Wydech. Spokojnie Rose, będzie dobrze. Zapukałam.
-Wejdz Rose- usłyszałam głos z za drzwi.
-Jewo, chciałaś mnie widzieć.
-Tak, tak, siadaj dziecko.
Ostrożnie usiadłam na przeciwko Jewy, w bujanym fotelu. Jewa zajmowała drugi taki fotel.
-Coś się stało? Mogłabym w czymś pomóc?
-Nie. Nic się nie stało. Chciałam z tobą porozmawiać.
-Rozumiem.
Szczerze zaczęłam się strasznie stresować w tym momencie. Boje się zawsze jak ktoś zaczyna w taki sposób.
-Więc tak, Rose, udowodniłaś jak mało kto, że jesteś naprawdę wartościowym człowiekiem. Gdyby nie ty nigdy byśmy nie odzyskały Dimki.
-Ale to był mój obowiązek.
-Nie. Nie musiałaś Go przecież ratować.
-Przepraszam, że przerywam, ale musiałam to zrobić. Kocham Dymitra, kochałam Go od samego początku i jak Go straciłam to jakbym straciła siebie. Musiałam go ratować. Innej drogi nie było.
-Ohh Rose, jesteś naprawdę wspaniała. Jesteś dla mnie jak rodzina. Dimka nie mógł wybrać sobie lepszej kandydatki na żonę.
Na żonę? Pomyślałam. Dymitr przecież jeszcze nie oświadczył mi się ani nic.
-Myślisz teraz, że jestem stara i coś mi się pomieszało? Nie nie Rose. Ja widziałam. Widziałam, że zostaniesz Rose Hathaway-Bielikow. Zobaczysz już niedługo. Jeszcze wiele razy uratujesz naszą rodzinę. Widziałam wszystko.  Wiem, że ty nie zabardzo wierzysz w takie rzeczy, ale zobacz moja droga to wszystko się spełni. Jeszcze zanim wyjdziesz chciałabym przekazać Ci coś bardzo ważnego, To dotyczy twojego przyszłego życia. Twojego i Dimki. To bardzo ważne żebyś w to uwierzyła i o tym pamiętała.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Przepraszam Was strasznie prawie dwa tygodnie bez rozdziałów. Okropnie dużo nauki. Nie wyrabiam się z niczym. Przepraszam Was bardzo

piątek, 7 października 2016

ROZDZIAŁ 30

-Chodźcie dziewczyny, trzeba zjeść jakieś śniadanie- powiedział Dymitr.
Narzuciłam bluzę na siebie i wszyscy zeszliśmy na dół.
W powietrzu unosił się cudowny zapach jajecznicy.
-Dobrze, że wstaliście dzieci. Już miałam Pawkę po Was wysłać bo właśnie nakładam jajecznice na talerze. Siadajcie szybko do stołu.
Po chwili dostałam calusieńki talerz jajecznicy. Ciekawe kto to zje pomyślałam. Widząc moją minę odezwał się Dymitr:
-Wcinaj. Zobaczysz jajecznica mojej mamy jest najlepsza na świecie i jak to zjesz to będziesz chciała dokładkę jeszcze.
-Oj przestań Dymitr. Zwykła jajecznica nie ma co przesadzać- odezwała się Olena.
Spróbowałam jajecznicy. Rzeczywiście była pyszna, tak jak mówił Dymitr.
-Jeju, pyszna jest- powiedziałam.
-To miłe cieszę się, że Ci smakuje dziecko.
Do końca posiłku nikt już się nie odezwał.
Wstałam, żeby posprzątać po sobie.
-Siadaj Roza, ja to zrobię.
-Nie, nie. Ty siadaj ja posprzątam po wszystkich.
Pozbierałam talerze i zaczęłam zmywać. Dymitr uparł się, że będzie wycierać naczynia.
Gdy wycierałam ręce podbiegł do mnie Pawka.
-Ciociu, chodź pobawić się ze mną.
-Dobrze, a w co byś chciał się bawić?
-Zbudujemy tor wyścigowy i się pościgamy.
-Zgoda- odparłam z uśmiechem i zmierzwiłam włosy chłopcu.
Jak się okazało budowa toru dla samochodzików nie była łatwa. Sam tor budowaliśmy prawie pół godziny, żeby był najtrudniejszy jaki się da oraz często nie mogliśmy dopasować klocków do siebie.
Po ułożeniu całego toru, wkońcu przyszedł czas na wyścigi. Tor okazał się naprawdę bardzo trudny, nawet Pawka miał lekkie problemy z jego przejechaniem. Oczywiście to on wygrywał każdą rundę. W 4 rundzie już myślałam, że wygram, ale Pawka wyprzedził mnie na ostatnim zakręcie.
-Rose- weszła Sonia przerywając nam zabawę.
-Tak? Coś się stało?
-Nie, nie, Tylko babka prosi Cię do siebie do pokoju.
-A wiesz w jakiej sprawie?- spytałam zdziwiona.
-Nie, niestety nie wiem.

niedziela, 2 października 2016

ROZDZIAŁ 29

Nasze pocałunki przerwało pukanie do drzwi.
-Proszę- krzyknął Dymitr.
Drzwi się uchyliły i zajrzała Wiktoria.
-Mogę wejść?- spytała.
-Tak jasne, wchodź- powiedziałam.
Dymitr przyciągnął mnie do siebie, tak, aby Wiktoria mogła siąść na brzegu łóżka.
-Siadaj- powiedział Dymitr.
Wiktoria spojrzała na mnie i niepewnie usiadła na brzegu łóżka.
-Co u Ciebie Wiktoria?
-Nawet nie wiesz Dymitr, jak bardzo się cieszę, że wróciłeś. Tak bardzo za Tobą tęskniłam. Bałam się, że już nigdy Cię nie zobaczę. Dziękuję Ci Rose, że go uratowałaś.
Przytuliłam dziewczynę.
-Nie płacz Wiki. Wszystko już będzie dobrze.
-Rose, ja Cię tak bardzo przepraszam, ostatnio potraktowałam Cię strasznie źle.- Dymitr spojrzał pytająco- Ty chciałaś dla nas dobrze, a ja byłam ostatnio okropna. Pewnie sobie same najgorsze rzeczy o mnie myślałaś. Ja naprawdę Cię bardzo przepraszam, jesteś dla mnie bardzo ważna, jesteś jak kolejna siostra. Jesteś częścią naszej rodziny. Dla nas wszystkich jesteś bardzo ważna. Rose, wiem, że może nie zasługuję na wybaczenie, ale proszę żebyś nie miała mi za złe tamtych okropnych słów, ja tak nie myślę. Wtedy nie wiedziałam co dla mnie dobre.
Dziewczyna na nowo zaczęła płakać.
-Cii Wiki- przytuliłam ją i zaczęłam lekko kołysać.- Wiki, ja się nie gniewam. Rozumiem, że wtedy byłaś na mnie zła i nie winię Cię za to. Nie płacz już. Teraz jesteśmy wszyscy w komplecie. Już wszystko będzie dobrze.
Poczułam silne ręce wokół siebie, to Dymitr przytulił mnie i swoją siostrę.
-Wiki, wiesz bardzo się cieszę, że przyszłaś przeprosić Rose, bardzo dobrze się zachowałaś.
-Musiałam to zrobić. Tak trzeba.
-Wyrastasz na bardzo mądrą kobietę Wiki- pochwalił Dymitr siostrę.