czwartek, 29 września 2016

ROZDZIAŁ 28

Obudziło mnie przyjemne łaskotanie.
-Roza, kochanie śpisz?
-Nie.
-To dobrze.
Dymitr przyciągnął mnie do siebie i zaczął całować po szyi.
-Wiesz chciałbym Cię bardzo przeprosić za wczoraj, nie powinienem krzyczeć na Ciebie, zwłaszcza, że chciałaś mi pomóc. Nigdy nie powinienem na Ciebie krzyczeć. Jest najlepszym co mogło przydarzyć mi się w życiu. Nie wiem jak bym sobie bez Ciebie poradził. Pewnie już na zawsze byłbym strzygą o zimnym sercu. Nic nie czującym potworem. Dopiero ty Roza rozbudziłaś moje serce. Dopiero przy Tobie zaczęło bić. Nawet będąc strzygą, gdy Cię zobaczyłem zrozumiałem, że nadal na mnie działasz tak jak pierwszego dnia. Napoczątku myślałem, że coś mi się zdawało, że to tylko szok. Prawda była taka, że zawsze działasz na mnie jak za pierwszym razem, nigdy nie przestałem Cię kocham Roza. Przepraszam, za te wszystkie złe słowa, które wypowiedziałem. Za te kłamstwa, kiedy mówiłem, że Cię nie kocham Roza. Przepraszam Roza. I dziękuję. Dziękuję, że nigdy nie zwątpiłaś i zawsze walczyłaś o naszą miłość, że pomimo wszystkich przeciwności, wszystkich ludzi, którzy chcieli nam przeszkodzić, że nigdy się nie poddałaś.
Łzy napłynęły mi do oczu.
Chciałam przerwać, ale powstrzymał mnie.
-Nie przerywaj mi. Daj dokończyć. A najbardziej dziękuję Ci za to, że nigdy nie zwątpiłaś w to, że Cię kocham. Będąc w Akademii, jak dziecko czekałem do każdego naszego treningu, żeby móc patrzeć jak ćwiczysz, obserwować poruszający się twój każdy mięsień. Żeby niby tylko w celu treningu dotknąć Cię, albo twoich włosów. Zawsze celowo przedłużałem tą chwilę by móc napawać się twoim dotykiem. Nigdy nie byłem w stanie pokochać nikogo oprócz mojej rodziny. Przez lata skutecznie budowałem wokół siebie mur, a ty go w jednej chwili zburzyłaś. Roza. Musisz zrozumiem jedno. To, że nigdy przed tobą nie było nikogo innego. Ty byłaś pierwsza i jedyna. Przez wszystkie lata tylko ty do mnie dotarłaś. Tylko Ciebie umiałem pokochać. Kocham Cię i zawsze będę kochał. Nie ma nikogo ważniejszego od Ciebie. Zrozum to Roza. Jesteś dla mnie wszystkim.
Już dawno przestałam hamować łzy i płakałam, ze wzruszenia.
-Dymitr. Dziękuję. Też Cię kocham najmocniej na świecie. Nikt nigdy się o mnie nie starał chyba, że w celu, abym dała mu dupy. Ty jesteś inny. Dopiero przy Tobie poznałam co to znaczy być kochanym.

sobota, 24 września 2016

ROZDZIAŁ 27

Weszliśmy do domu. Babka prowadziła nas do kuchni skąd dobiegały przyciszone głosy.
-Dziewczyny-krzyknęła Jewa- mówiłam Wam, on wrócił.
-Ciii babciu, obudzisz Lukę. Kto wrócił?
-Dymitr, mówiłam Wam, że wróci.
Wszystkie kobiety w kuchni wstrzymały oddech.
-Gdzie on jest?-spytała ostro Bielikówna.
-Wiktorio, co tak ostro. Trzeba się radować, że Dimka do nas wrócił. Rose, Dimka chodzcie do nas.
Zauważyłam, że kiedy weszliśmy wszystkie kobiety się spięły i stanęły tak żeby chronić dzieci.
Po chwili dopiero zrozumiałam. One wszystkie sądziły, że Dymitr nadal jest strzygą.
Ostrożnie przestąpiliśmy próg kuchni. Na widok swojej matki, swoich sióstr w oczach Dymitra stanęły łzy.
-Rose, czemu przywiozłaś do nas potwora. Tak bardzo nas nienawidzisz, że postanowiłaś nas zabić?- spytała ze złością Wiktoria.
Odruchowo przesunęłam się przed Dymitra, aby go bronić.
-Ale, to nie tak.
Już chciałam im zacząć tłumaczyć, gdy Dymitr chwycił mnie za rękę i mi przerwał.
-Chodz Rose, mówiłem, że to się nie uda. To, że babcia to widziała, nie daje nam tego, że dziewczyny muszą wierzyć.
Kończąc mówić Dymitr odwrócił się i pociągnął mnie za sobą w stronę wyjścia.
Już byliśmy pod drzwiami.
-Dymitr, Dymitr- krzyczała Olena- Dymitr synku.
To mówiąc wpadła w jego ramiona. Po chwili oboje stali i płakali.
-Dymitr, Dymitr, synku- powtarzała Olena.
-Mamo, mamo- powtarzał Dymitr.
Zaczęły się schodzić siostry Dymitra.
Pierwsza przyszła Wiktoria i dołączyła do Matki i Dymitra. Pozniej przyszła Karolina z Sonią.
Wszyscy stali tak i płakali.
Sama zaczęłam płakać. Tak już się bałam, że Bielikówny nie uwierzą, że Dymitr znowu jest dampirem.
Nawet nie zauważyłam kiedy podeszła do mnie Jewa.
-Rose, widzisz dobrze się stało, że tu przyjechaliście. Ty zawsze ratujesz naszą rodzinę.

czwartek, 22 września 2016

ROZDZIAŁ 26

Narazie siedzę w domu, więc wrzucę Wam szybciutko pościk. Pytacie czemu ostatni taki krótki? Niestety, albo i stety jestem w 3 gimnazjum i jest dużo nauki, zwłaszcza, że nauczyciele już nam pozapowiadali co prawda dopiero na pazdziernik sprawdziany, ale sprawdziany obejmujące ponad połowę pierwszej klasy, a z takich przedmiotów jak chemia czy fizyka, której wcześniej nie miałam naprawdę muszę się ostro spiąć. A poprostu chce, abyście cokolwiek mieli i nie było, że jeden post w tygodniu. Przepraszam Was bardzo, ale teraz postaram się pisać posty na zaś, aby mieć co Wam wstawiać.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
-Co tu się dzieje? Co to za krzykiii...
Oboje w jednej chwili odwróciliśmy się w stronę domu, z którego dobiegał głos.
W drzwiach domu stała... Jewa.
-Dyyymitr...-jakby sama nie dowierzała, że on tu jest, że naprawdę stoi przed nią jej wnuk.-Dymitr, wnusiu-zaczęła płakać.
Podbiegła do nas i zaczęła tulić Dymitra do siebie.
-Rose, Rose tak bardzo dziękuję Ci dziecko. Dziękuję Ci, że uratowałaś Dymitra. Wiedziałam, że Ci się uda. Widziałam, że przywieziesz nam go z powrotem.
Przytuliła również mnie. Jeszcze nigdy nie widziałam, aby ta starsza pani okazywała tyle uczuć. Dymitr też płakał i tak staliśmy w trójkę płacząc i się przytulając.
-Babushka*- powiedział Dymitr i na nowo się rozpłakał.
Po jakimś czasie wszyscy się uspokoiliśmy trochę. Jewa dopiero teraz odsunęła się, aby dokładnie przyjrzeć się Dymitrowi.
-Babciu, nie boisz się mnie?-spytał ostrożnie Dymitr.
-Czego? Dymitr, ja wszystko widziałam. Widziałam, że tak będzie. Ta dziewczyna to największy skarb naszej rodziny. Musisz o nią dbać. Wszyscy musimy o nią dbać. Zobacz ile ona już dla nas zrobiła.
-Babciu, tak bardzo się za Wami stęskniłem- to mówiąc przytulił starszą kobietę.
-Tak się stęskniłeś, że nie chciałeś wejść do domu. Od początku widziałam, że będą jakieś kłopoty, a pózniej słyszałam, jak krzyczysz na tą dobrą dziewczynę. Gdyby nie ona, wszystkich nas los byłby marny. Wszystkich Dimka, rozumiesz? Nie tylko ty, ale i ja. Olena, Wiktoria, Karolina, Sonia. Ona wszystkich nas ratuje. Całą naszą rodzinę.
Czasami przyznam, że nie zabardzo wiem o co chodzi Jewie. Uratowałam tylko Dymitra. Na razie postanowiłam nie dochodzić sensu jej słów.
-Chodzcie do domu dzieciaki. Nie możemy tej cudownej nowiny zachować tylko dla siebie. Mówiłam im wszystkim, że ty wrócisz to nie chciały mi wierzyć. Mówiły, że zwariowałam. I co? I znowu wyszło na moje.
Jeszcze nigdy w mojej obecności babka Dymitra nie powiedziała tyle co teraz.





Babushka-babcia

środa, 21 września 2016

ROZDZIAŁ 25

Czemu on tak długo nic nie mówi? Czemu poprostu nie powie, że podoba mu się taka niespodzianka? Cały czas mam nadzieję, że jednak nie będzie krzyczał tylko spodoba mu się.
-Roooooooooose- powiedział, nie nie powiedział, krzyknął.
-Tak?- nie, jednak jest zły na mnie.
-Jak mogłaś mi to zrobić? Jak mogłaś mnie tu przywieść?
-Dymitr, ja tak bardzo chciałam, żeby było ci miło.
-To jak widzisz, nie jest mi miło. Jak mogłaś? Cała moja rodzina myśli, że jestem strzygą. Myślą, że jestem potworem. Na prawdę sądzisz, że będzie mi miło jak będą się mnie bać i zechcą mnie zaatakować?
-Dymitr, tak nie będzie. Ja nie dam, żeby stała Ci się krzywda.
-Sam potrafię się obronić, ale jak uważasz będzie mi miło jak moja rodzina będzie się mnie bać?
-Nie, ale Dyy...-przerwał mi.
-Co Dymitr? Rose, było wcześniej myśleć. Jak to sobie wyobrażałaś? Co, może wejdziemy tam jak gdyby nigdy nic tak?
-Nie, ale...
-I co mam może powiedzieć "Cześć mamo" i będzie wszystko super.
Krzyczał na mnie.
Nie był zły.
Był wściekły.
Dawno nie widziałam go tak wściekłego.
Nawet chyba nigdy.
-Dymitr- zaczęłam ostrożnie.
-Co?- warknął.
-Przestań krzyczeć na mnie i mnie posłuchaj! Wytłumaczymy twojej rodzinie na spokojnie, że nie jesteś już strzygą, że Lissa Cię odmieniła. Nie możesz im tego nie wyjaśnić. Pomyśl, jakie one wszystkie będą szczęśliwe jak zobaczą Cię całego i zdrowego. Dymitr, nie możesz im siebie odbierać. Musisz im pokazać, że znowu jesteś dampirem.
-Roza, ja się boje.
Naszą rozmowę przerwał dobrze wcześniej znany mi głos.
-Co tu się dzie...??

niedziela, 18 września 2016

ROZDZIAŁ 24

Droga była długa pomimo tego, że samochód był wygodny, dampir dobrze kierował to miałam już dość. Pragnęłam jak najszybciej wysiąść z samochodu. Jak poczułam, że samochód się zatrzymuje to prawie chciałam krzyczeć z radości.
-Dymitr, już wysiadamy. Cieszysz się, że już zaraz dowiesz się, gdzie Cię przywiozłam?
-Roza, teraz to na się naprawdę zaczynam bać, ale jestem strasznie ciekawy tego.
-Tylko wiesz Dymitr...
-Co?
-No bo ja nie jestem pewna czy Ci się taka niespodzianka spodoba.
-A czemu miała by mi się nie spodobać?
-Nie wiem sama.
-No widzisz Rose, na pewno mi się spodoba.
-Dymitr...
-Tak?
-Ale obiecasz mi coś?
-A co mam Ci obiecać?
-Obiecaj mi, że nie będziesz krzyczał na mnie.
-Roza, kocham Cię i nie będę na Ciebie krzyczał z tego powodu, że chciałaś zrobić mi niespodziankę. Przeciwnie, będę się bardzo cieszył jak już wreszcie dowiem się gdzie jesteśmy.
-No, ale...
-Roza, naprawdę było by mi łatwiej jakbyś pozwoliła już ściągnąć mi to z oczu- przerwał mi.
-Nie Dymitr. Poczekaj jeszcze chwile.
-No dobrze.
Podeszłam do niego i złożyłam na jego ustach delikatny pocałunek, który z czasem przerodził się w namiętny. Niechętnie oderwałam się od Dymitra. Nie mogę już dłużej zwlekać. Muszę pokazać mu wkońcu gdzie jesteśmy.
Stanęłam za nim.
Uniosłam ręce.
Chwyciłam za jeden koniec apaszki.
-Kocham Cię Dymitr.
Opadła na ziemię.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Proszę rozdział na koniec weekendu i też po to aby Wam wynagrodzić cały czas tą niesystematyczność w postach :)

sobota, 17 września 2016

ROZDZIAŁ 23

-Dymitr nie w tą stronę- pociągnęłam go w przeciwną do której szedł.
No cóż sama zawiązałam mu oczy, więc nie mam się co dziwić, że nie wie, w którą stronę ma iść.
-Dymitr, uważaj teraz na głowę bo wsiadamy do samochodu.
Mruknął coś po rosyjsku, co nie bardzo rozumiałam.
Po kilku próbach i przekleństwach Dymitrowi udało się wsiąść do samochodu.
-No Towarzyszu, najgorsze już za Tobą. Teraz same przyjemności- uśmiechnęłam się pod nosem.
-Ciekawe jakie te przyjemności?
-No pomyśl, czeka Cię cudowna niespodzianka zorganizowana przez kobietę twojego życia.
Dymitr uśmiechnął się delikatnie pod nosem.
-No z tą kobietą mego życia to masz rację, ale to tej niespodzianki boję się najbardziej.
Zaśmiałam się na tą uwagę.
Ten dampir od mojego ojca był naprawdę dobrym kierowcą.
-Czy panienka Mazur życzy sobie wstąpić na jakiś obiad?
Widać, że Abe pomyślał o wszystkim.
-A mógłbyś zjechać do jakiegoś KFC czy innego czegoś podobnego i kupić na wynos? Wolałabym, aby Dymitr nie wysiadał.
Poczułam jak Dymitr spiął się na tą uwagę.
-Dobrze, za pół godziny mamy najbliższy McDonald's, a za lekko ponad godzinę KFC, to gdzie panienka woli jechać?
-Trochę jestem już głodna, więc niech będzie McDonald's.
-Wedle życzenia panienki.
Po niecałych 30 minutach zajechaliśmy pod McDonald'a.
-Co panienka chciałaby zjeść?
-Obojętne co kupisz.
-A strażnik na co ma ochotę?
-Obojętne kup nam to samo.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Proszę drugi rozdział dzisiaj, jako przeprosiny :)

ROZDZIAŁ 22

Wylądowaliśmy. Podeszłam do Dymitra i przytuliłam go od tyłu.
-I jak Roza, powiesz mi wkońcu gdzie jesteśmy?
-Nie poznajesz?- spytałam lekko zdziwiona.
-Nie zbyt. Lotnisko jak lotnisko nic w nim specjalnego. Może jak wyjdziemy z niego i zobaczę miasto to będę wiedział gdzie jesteśmy.
-O nie nie nie!- pokręciłam głową.- Zanim wyjdziemy to ja muszę Ci zawiązać oczy. Pamiętaj Dymitr niespodzianka to niespodzianka.
Nagle zauważyłam dość wysokiego bruneta, który trzymał kartkę z moim nazwiskiem.
No tak! To pewnie Abe go przysłał. Mówił, że ktoś nas odbierze z lotniska.
-Roza, czemu ten facet trzyma kartkę z twoim nazwiskiem?- spytał lekko zdezorientowany Dymitr.
-Widzisz Towarzyszu, to nasz transport.
Podeszliśmy do dampira. Na mój widok ukłonił się nisko.
-Strażniczka Hathaway, bardzo mi miło.
-Mi również- odparłam.
Dymitr już zaczął kierować się w stronę wyjścia.
-Dymitr!-krzyknęłam- chodź tu do mnie.
Szybko podbiegł.
-Co się stało- spytał zaniepokojony.
-Nic się nie stało, ale muszę Ci zawiązać oczy.
-Czy to jest napewno konieczne?
-Tak Dymitr! A teraz kucnij.
Posłusznie wykonał moją prośbę. Po chwili na oczach Dymitra była zawiązana czarna apaszka.
-I jak Towarzyszu widzisz coś?
-Nie Roza, nic nie widzę i jeśli zrobię z siebie teraz debila potykając się na oczach wszystkich, to będzie twoja wina.
-Oj tam. Dasz radę Dymitr. Ja będę Cię prowadzić.- to mówiąc wspiełam się na palce i dałam mu buziaka.
Uśmiechnął się zadowolony.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Przepraszam Was za brak systematyczności w dodawaniu rozdziałów, ale zawsze wrzesień jest dla mnie strasznie zakręcony i zanim wszystko sobie ogarnę ze szkołą to jest już październik. Dajcie mi czas do pazdziernika i obiecuję się już w następnym miesiącu poprawić

poniedziałek, 12 września 2016

ROZDZIAŁ 21

-Nie, nie obraziłem się. Poprostu myślę o różnych miejscach, w które chciałabyś pojechać. A może jakaś mała podpowiedz?
-Podpowiedz jest taka, że napewno nie pomyślałeś o tym miejscu.
-A to jest jakieś miejsce, które znam?
-Tak. Znasz je bardzo dobrze.
Nawet nie wiesz jak bardzo dobrze je znasz, pomyślałam.
-Nic ta twoja podpowiedz mi nie mówi. Nadal nie wiem gdzie możemy lecieć.
-I o to ma chodzić, aby do końca pozostało to niespodzianką- oboje się zaśmialiśmy.
Zajechaliśmy na lotnisko.
-Dymitr chodź to tędy- i skręciłam w prawo.- Musimy się pośpieszyć.
Naszczęście odprawa poszła szybko.
Właśnie szliśmy ostatnie metry po płycie lotniska do naszego samolotu.
-Dymitr bo wiesz, żeby to była niespodzianka to jak wylądujemy będę musiała zawiązać Ci oczy.
Spojrzał na mnie niepewnie.
-Roza, czy to na pewno konieczne?
-Obawiam się, że tak- i zrobiłam smutną minę.
Mam nadzieję, że Dymitr nie będzie stawiał oporu na miejscu, chociaż bardzo się tego boje.
-Wiesz Roza, czasami masz takie szalone pomysły, że aż sam się Ciebie boje- zaśmiał się delikatnie.
-Ehh Dymitr. Nie ma się czego bać. Wiesz, że możesz mi zaufać. A ta wycieczka na pewno Ci się spodoba.
-Roza, Roza- mruknął kręcąc głową- nawet nie wiesz jakie mi pomysły chodzą po głowie.
-Dymitr, pochwal się jakie.
-Jedno to, że planujesz porwać mnie do Vegas i wziąć ze mną ślub.
-Nie Dymitr- zaśmiałam się- nie tym razem, ale może następnym. To jaki kolejny pomysł?
-Uprowadzisz mnie i zabijesz?
-Yyy... To też nie. Zbyt bardzo cenię sobie twoje towarzystwo i twoją kuchnie.
-To może jakiś romantyczny weekend w Paryżu?
-Nie Dymitr. Niestety to też nie to.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Przepraszam Was, ale nie dość, że jestem zawalona lekcjami, to jeszcze wena mnie opuściła

piątek, 9 września 2016

ROZDZIAŁ 20

Halo Halo! Co jest z Wami? Kasia, Anita co z Wami dziewczyny? Czemu już nie komentujecie? Proszę komentujcie, żebym wiedziała czy Wam się to podoba czy mam coś poprawić. I ten post jest jako ten sobotni. Pomyślałam, że wstawię go wcześniej, a jak się wyrobie to będzie jeden dodatkowy rozdział.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
-Dymitr ja się boje- przyznałam.
-Czego Roza?
-Ja się boję zdejmowania tych szwów.
Dymitr przytulił mnie mocniej.
-Roza, kochanie jesteś dzielna. Pokonywałaś większe trudności, więc co to dla Ciebie zdejmowanie szwów. Będę przy Tobie i będę Cię trzymać za rękę obiecuję.
Pocałował mnie w czoło.
-Strażniczka Rose Hathaway- wyczytała pielęgniarka z listy.
Dymitr wstał, wziął mnie za rękę i pociągnął za sobą.
-Ale strażnik nie może wejść na salę zabiegową.
-Nie! Błagam! Ja tylko z nim wejdę- zaczęłam protestować. Sama nie wiem, od kiedy tak panicznie zaczęłam się bać szpitali.
-Dobrze, ale ma strażnik nie przeszkadzać- ugięła się pielęgniarka.
-Witam strażniczko Hathaway- przywitał się lekarz.- Proszę położyć się na kozetce i zaraz wyjmiemy szwy.
Nie wiem, ile trwało zdejmowanie szwów. Przez cały czas tak się bałam, że ciągle trzymałam rękę Dymitra.
-Strażniczko już skończyliśmy. Zalecenia takie same jak dostała strażniczka przy wypisie.
Uff... Narseszcie koniec. Wyszliśmy ze szpitala.
-Dymitr- zaczęłam ostrożnie.
-Tak?
-Bo pamiętasz te wszystkie moje rozmowy z Abem- przytaknął głową- bo wiesz ja organizowałam nam małe wakacje, które są niespodzianką dla Ciebie. Walizki już nam spakowałam. Za niecałe 4 godziny wylatujemy.
-Wolałbym, abyś uprzedzała mnie o takich niespodziankach wcześniej. A gdzie jedziemy?
-To właśnie chce, aby pozostało niespodzianką do końca.
-Och Roza, nie bądź taka.
-Przykro mi Towarzyszu. Niespodzianka to niespodzianka.
Dymitr pokręcił głową. Przynajmniej narazie przestał się dopytywać.
Szybko wsiedliśmy do samochodu i podjechaliśmy do domu po walizki. Dymitr chyba narazie pogodził się z myślą, że na razie nic mu nie powiem, ale może też obmyśla plan jak sprytnie mnie podejść, żeby dowiedzieć się gdzie lecimy. Muszę się teraz pilnować, żeby niczego nie wygadać. Boje się jego reakcji jak dowie się, gdzie jedziemy.
Weszliśmy do mieszkania.
-Dymitr walizki są w garderobie. Spakowałam też Ciebie o nic nie musisz się martwić.
Zabraliśmy wszystko i zaczęliśmy jechać w stronę lotniska. Do wylotu mamy jeszcze dwie godziny, ale godzina zajmie nam dojechanie na lotnisko. Przez cały czas Dymitr się nie odzywa.
-Dymitr, czy ty się na mnie obraziłeś?

wtorek, 6 września 2016

ROZDZIAŁ 19

-Roza, pośpiesz się zaraz się spóźnimy. Co ty tak długo robisz w tej garderobie?- krzyknął zniecierpliwiony Dymitr.
-Nie wiem, która mam sukienkę założyć.
Usłyszałam kroki Dymitra na korytarzu.
-No pokaż co tam masz do wyboru- powiedział wchodząc.
Założyłam na początku granatową sukienkę przed kolano od pasa taka lekko rozszerzona, na grubych ramionach. Następna była zwykła czarna za kolano, obcisła dopasowana, idealnie podkreślająca moją figurę. Ostatnia była czerwona z bufiastymi rękawkami do połowy uda, tak samo jak granatowa delikatnie rozszerzała się od pasa w dół.
-Mmm...-Dymitr potarł ręką brodę, udając zastanowienie.- Załóż tą granatową. Jest najlepsza na obiad z ojcem, ale ta czarna gdyby była krótsza też bardzo by mi się podobała- uśmiechnął się zawadiacko.
Szybko się przebrałam w granatową, założyłam pasujące buty i wzięłam torebkę.
-Możemy już iść- krzyknęłam do Dymitra.
-Dobrze, czekam przy drzwiach.
Szybko pobiegłam do Dymitra i dałam mu buziaka.
-Za co?-spytał zdziwiony.
-Za to, że musiałeś tyle na mnie czekać.
-Dobra, chodź już Roza, twój ojciec nie będzie zadowolony jeśli każemy, mu długo czekać.
Drogę do ojca pokonaliśmy nad zwyczaj szybko. Po drodze Dymitr opowiadał o swoich westernach i, że nie może doczekać się kiedy jego ulubiony autor wyda kolejną powieść.
W drzwiach czekał już na nas ojciec.
-Co tak długo dzieciaki? Już myślałem, że nie przyjedziecie wcale.
-Rose, nie mogła się zdecydować, którą sukienkę założyć- odpowiedział ojcu Dymitr.
-No mogłem się tego domyśleć, ale już nie przedłużając, wchodźcie szybko do środka bo obiad stygnie.
Obiad był naprawdę pyszny, ojciec ma najlepszych kucharzy, oczywiście zaraz po Dymitrze, ale przez cały obiad był jakoś dziwnie podekscytowany.
-Rose chodz na chwile na górę. Musimy pogadać. Dymitr zostań tu na dole. Zaraz wrócimy. Rozgość się i czuj się jak u siebie.
-O co chodzi-spytałam na górze?
-Rose, muszę dać ci bilety lotnicze i resztę wskazówek. Ja sam jutro wylatuje na Karaiby, więc nie mam kiedy indziej ci tego dać. Wylot macie 4 godziny po zdjęciu tobie szwów. Lot będzie długi. Z lotniska odbierze was mój człowiek i zawiezie do Bai. Chyba, że po drodze będziecie chcieli się w jakimś hotelu zatrzymać- dodał z przekąsem.- Pieniądze masz na karcie na pewno Wam starczy.

niedziela, 4 września 2016

ROZDZIAŁ 18

Obudziły mnie delikatne pocałunki na mojej szyi. Mruknęłam zadowolona.
-Jak się spało Roza?
-Bardzo dobrze. Nareszcie w dużym wygodnym łóżku i nie sama. A Tobie Towarzyszu?
-Roza spałem z kobietą mojego życie, więc jak mi się miało spać? Oczywiście, że cudownie.
-Z kobietą twojego życia? Opowiedz coś o niej bo chyba jej nie znam- uśmiechnęłam się pod nosem.
-Była kiedyś moją uczennicą, chodź nigdy jej tak nie traktowałem. Od zawsze była dla mnie kimś wyjątkowym. To ona obudziła mnie do życia. I pomimo tych wszystkich strasznych rzeczy, które jej robiłem nadal jest ze mną. Jest najlepszą strażniczką na świecie i leży teraz koło mnie. Kocham Cię Roza najmocniej na świecie.
-Ja tiebia lubliu Dymitr.
Zaczęliśmy się całować lekko, delikatnie, z czasem pogłębiając pocałunek. Całowaliśmy się, aż zabrakło nam tchu.
-Wiesz Roza chętnie bym został dłużej w łóżku, ale śniadanie samo się nie zrobi.
Na tą uwagę zaburczało mi w brzuchu.
Zeszliśmy na dół. Usiadłam przy stole, a Dymitr zaczął smażyć naleśniki. Po kuchni rozniósł się cudowny zapach. Po chwili na stole stała sterta naleśników. Były nieziemsko pyszne.
-Och Dymitr, bez Ciebie to ja chyba bym skończyła na chińszczyźnie i pizzie codziennie.
Zaśmiał się na tą uwagę. Po śniadaniu pomogłam mu pozmywać.
Udaliśmy się do salonu. Siedliśmy przy kominku rozkoszując się jego ciepłem. Dymitr posadził mnie sobie na kolanach i zaczął całować. Pogłębiłam pocałunek. On przyciągnął mnie jeszcze bliżej, miażdżąc moje usta swoimi wargami.
Dymitr odsunął się ode mnie delikatnie.
-Roza nie możemy- powiedział kręcąc głową, czemu on zawsze jest taki rozsądny.
-Czemu?
-Miałaś uważać na brzuch i się oszczędzać.
-Dymitr, ja wiem, że tego chcesz.
-Chcę, ale twoje zdrowie jest dla mnie ważniejsze.
Trudno, będę musiała poczekać, aż zdejmą mi szwy, albo znajdę na niego jakiś sposób.
Siedzieliśmy jeszcze tak trochę. Dymitr lekko mnie kołysał i mruczał coś po rosyjsku.
Po chwili poczułam, że lecę w powietrzu. Otworzyłam oczy i zorientowałam się, że Dymitr niesie mnie na rękach.
-Gdzie idziemy?- spytałam.
-Do garderoby, musimy się ubrać. Niedługo musimy wyjeżdżać, aby zdążyć do twojego ojca.

piątek, 2 września 2016

Rozdział 17

-Tak Rose. Wszystko gotowe. Kiedy chcesz jechać?
-Za trzy dni wyjmują mi szwy. Więc za tydzień chciałabym wyjechać już. Mam nadzieję, że nie powiedziałeś nic Dymitrowi?
-Nie, nic mu nie powiedziałem. Rose wpadnij jutro do mnie z Dymitrem na obiad.
-Dobrze. O której?
-O drugiej przyjdźcie. Przepraszam Rose, ale muszę już kończyć. Do jutra. Pa.
I się rozłączył. 
Zeszłam na dół.
-O czym rozmawiałaś z ojcem?- spytał Dymitr.
-Zaprasza nas jutro na drugą na obiad. 
-I tylko tyle? Jak na tak krótką informację długo rozmawialiście.
-Och Dymitr. Pamiętasz mówiłam Ci już kiedyś, że dowiesz się w swoim czasie i ma to być niespodzianka. 
-Roza, Roza- pokręcił głową.
-Dymitr, chodź już spać jestem zmęczona a jutro jedziemy do ojca.
-Dobrze Roza, ale i tak się dowiem co kombinujesz.
-Wątpię- mruknęłam, ale chyba Dymitr już tego nie usłyszał.
-Skoro moja Roza taka zmęczona to hop- to mówiąc wziął mnie w swoje ramiona i zaczął się kierować do sypialni.
-Dymitr, ale ja jeszcze umiem chodzić.
-Po co masz się przemęczać? Pamiętasz co mówił lekarz? Masz wypoczywać.
Doszliśmy do sypialni. Dymitr otworzył drzwi do sypialni. Podszedł do łóżka i delikatnie mnie na nim ułożył.
-Dymitr, ale ja się muszę przebrać, w ubraniu nie pójdę spać.
-Poczekaj zaraz przyniosę Ci koszulę.
I zniknął za drzwiami garderoby. Po chwili wyszedł z niej sam już przebrany. Raczej rozebrany bo został w samych bokserkach, a w ręce trzymał jedną z moich ulubionych koszul. Czarną, dosyć krótką, na piersiach przezroczysta, ale w miejscu gdzie powinien znajdować się sutek, była piękna czarna róża. Dostałam kiedyś tą koszulę od Dymitra. Podszedł do mnie. Usiadł na skraju łóżka i zaczął rozpinać mi spodnie.
-Towarzyszu, potrafię się sama rozebrać.
-Roza, ale ja to robię o niebo lepiej- uśmiechnął się zadziornie.
Po chwili byłam już przebrana. Przysunęłam się do Dymitra i wtuliłam w niego. On przyciągną mnie jeszcze bliżej siebie i zaczął bawić się moimi włosami.
-Dobranoc Towarzyszu.
-Dobranoc Roza- powiedział całując mnie w czoło.

---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Ten rozdział traktujcie jako ten który miał się pojawić w sobotę. Wstawiam go dzień wcześniej, ponieważ jutro mam gości bo robię imieniny i nie wiem czy bym się wyrobiła. 

czwartek, 1 września 2016

ROZDZIAŁ 16

O tak! Dzisiaj wypis! Jakoś przetrwałam te trzy dni w szpitalu i dziś WYCHODZĘ! Jak ja się cieszę! Codzienne takie leżenie nie daje nic dobrego, wręcz przeciwnie można zanudzić się na śmierć. Codziennie rano zanim jeszcze się obudziłam przychodził Dymitr z torbą ze śniadaniem, obiadem i kolacją. Opowiadał mi co nowego na Dworze i że w domu jest tak pusto bezemnie i jakieś śmieszne historie ze swojego dzieciństwa. Około południa wpadał Abe na chwile pytał się jak się czuję, czy niczego mi nie potrzeba i wracał do swoich obowiązków. Dymitr wychodził dopiero jak zasnełam. Nie wiem kiedy miał on czas, aby się wyspać.
-Strażniczko Hathaway mam pani wypis- odezwał się lekarz.
-Dziękuję panie doktorze.
-Na ostatniej stronie ma strażniczka wszystkie zalecenia wypisane. Za trzy dni proszę się do nas zgłosić na wyjęcie szwów z rany na brzuchu. Na służbę może pani wrócić dopiero za miesiąc do tego czasu lepiej, aby pani siedziała w domu. Proszę się nie przemęczać i uważać na brzuch przynajmniej przez tydzień po wyjęciu szwów.
O nie! Miesiąc w domu. Zwariuję.
-Dobrze panie doktorze. Przypilnuję by strażniczka Hathaway nie przemęczała się- odezwał się Dymitr.- Rose chodź idziemy do samochodu. Do widzenia panie doktorze.
Wyszliśmy ze szpitala. O tak! W końcu mogłam pooddychać świeżym powietrzem. W końcu wolna.
-Wiesz Roza- zaczął Dymitr.- Mam dla Ciebie cudowną wiadomość.
Cała się rozpromieniłam.
-A jaką Towarzyszu?
-Załatwiłem sobie urlop. I ten miesiąc spędzimy razem w domu.
O nie!
-Dymitr, nie możesz zawalać prze zemnie służby.
-Ale wcale nie zawalam. Lissa i Christian wracają dopiero za półtora tygodnia. Więc tak na prawdę mam tylko o dwa i pół tygodnia dłuższy urlop niż ten na którym teraz byliśmy.
Dojechaliśmy w końcu na Dwór. Teraz już tylko minutka i będziemy w domu.
Przekroczyliśmy próg naszego mieszkania. Niby nic się w nim nie zmieniło, a miałam takie wrażenie jakby zobaczyła je po bardzo długiej przerwie.
-Dymitr, gdzie jest mój telefon? Muszę zadzwonić do ojca.
-W sypialni obok łóżka.
-To ja tylko zadzwonię i za chwilę wracam do Ciebie.
-Dobrze Roza.
Udałam się do sypialni. Telefon znalazłam bez problemu.
Wykręciłam numer ojca. Jedne sygnał, drugi, przy trzecim odebrał.
-Cześć Rose- usłyszałam głos ojca w słuchawce.- Już w domu jesteś?
-Cześć Staruszku. Tak jestem już w domu. Mam pytanie, czy ta sprawa, o której rozmawialiśmy jest już gotowa?