Tak jak obiecałam ten post jest niespodzianką i jest on jakby dodatkowy, oprócz niego pojawi się też rozdział w normalnym terminie, jest napisany z perspektywy Dymitra, więc mała odmiana :)
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Dymitr:
Lecieliśmy samochodem do najbliższego szpitala. Trzymałem Rose w ramionach i czułem jak jej organizm słabnie z każdą chwilą. Płakałem.
-Roza, błagam Cię żyj skarbie. Roza nie poddawaj się. Roza!
Nie mogłem znieść myśli, że moja Roza umiera, a ja nic nie mogę zrobić, nic nie mogłem zrobić żeby ją chronić. Zaraz lądujemy, z lotniska mamy pięć minut do szpitala. Czeka też na nas samochód z kierowcą. Po drodze zadzwoniłem do ojca Rose i on pomógł nam zorganizować transport. Biegnę z Rozą w ramionach do samochodu. Wsiadamy. Na szczęście kierowca nie jest głupi i jedzie szybko. Złamaliśmy kilka, może kilkanaście przepisów, ale to nie ważne, w tym momencie ważna jest tylko Roza i to by przeżyła. Dojechaliśmy do szpitala, który już wcześniej został uprzedzony o naszym przyjeździe. Od razu się nami zajęli i zabrali Rose na operacje. Chciałem być obecny przy operacji, ale mi zabronili. Mogłem tylko siedzieć i czekać. Gdy tylko zostałem sam pod salą operacyjną nie wiedziałem co ze sobą zrobić. Ta bezczynność mnie dobijała. Już od godziny trwa operacja. Nie mam żadnych informacji. Nikt tam nie wchodzi, nikt też nie wychodzi. Usłyszałem jakiś hałas w korytarzu i zobaczyłem Ibrahima Mazura, ojca Rose.
-Dymitr! Dymitr! Co z Rose?- spytał zatroskany Abe.
Przepełniał mnie taki smutek i rozpacz, że nie byłem mu w stanie odpowiedzieć. Patrzyłem tylko tępo w ścianę na przeciw mnie.
-Dymitr! Dymitr!- krzyknął Abe- Bielikow! Otrząśnij się i powiedz co z moja córką?
-Nie wiem. Ponad godzinę temu zabrali ją na operacje.
-Bielikow, a czemu Ciebie nie zszyli?
-Mnie? Przecież nic mi nie jest.
-Jakto nic Ci nie jest? Masz ranę na głowie z której leci krew i mówisz, że nic Ci nie jest?!
Dopiero teraz zobaczyłem, że to co mówi Abe jest prawdą.
-Eee, to nic. Naprawdę nic mi nie jest. Roza jest ważniejsza.
-Tak, tak, ale chodź teraz Cię zszyją.
-Nie mogę. Nie, nie. Ja muszę tu być.
-Och Dymitr!
Abe odszedł. Po jakimś czasie wrócił. Nie wiem ile to trwało. Może pięć minut, może dziesięć, a może pół godziny. Nie wrócił sam. Wrócił z lekarzem i pielęgniarką, która coś niosła. Lekarz oczyścił moją ranę i ją zszył.
-Dziękuję.
-Za co?- spytał Abe.
-Za wszystko. Za to, że pomógł nam pan zorganizować szybki transport, że pan przyjechał, że teraz sprowadził pan tego lekarza.
-Daj spokój Dymitr. Rose to moja córka, musiałem się o nią należycie zatroszczyć.
Rewelacyjna niespodzianka ❤
OdpowiedzUsuńKocham Cię po prostu 😍
Czekam na następny i życzę weny ☺
Kocham cię. A teraz dalej niech Rose wychodzi cała i zdrowa. Super rozzdział. Czekam na następny i życzę weny
OdpowiedzUsuńRozdział cudny, trzymasz w napięciu. Mam nadzieję, że Rose mimo wszystko wyjdzie z tego cała. Co ile wstawiasz rozdziały? Chciałabym sobie tak mniej więcej wyliczyć w jakie dni mogę się spodziewać rozdziału. Już nie mogę się doczekać następnego rozdziału.
OdpowiedzUsuń